Czasami nazywają duszę słowem neszama, jak powiedziano: „…ciało i neszama”, a czasami nazywają duszę słowem nefesz, jak powiedziano: „…I pokochał Stwórcę całym sercem swoim i całą duszą (nefesz) swoją.”
Zazwyczaj, kiedy mówimy o duchowym obiekcie, określamy jego wyższy poziom, u człowieka jest to neszama. Kiedy człowiek wie, że może osiągnąć wysoki poziom w duchowości, czyli otrzymać poziom neszama, wiedza ta budzi w jego sercu życzenie osiągnąć ten poziom, i myśli: Jaka jest przyczyna tego, że ja jeszcze nie osiągnąłem tego? I z czasem człowiek zrozumie, czego mu brakuje dla osiągnięcia duchowości.
A brakuje mu „isztawut acura” – podobieństwa właściwości ze Stwórcą. W ciele od samego urodzenia jest obecny egoizm, miłość do siebie, i jest to „szinuj cura” – różnica właściwości do Stwórcy, który, jak wiadomo, wyłącznie oddaje (leaszpija). Dlatego człowiek powinien oczyścić swoje ciało i osiągnąć za pomocą „isztawut acura” to, że on również zechce dokonywać działań wyłącznie takich, żeby oddawać, i wtedy pojawi się u niego możliwość osiągnięcia tego wysokiego poziomu, który nazywa się „neszama”. Dlatego zawsze mówią: „ciało i neszama”.
Lecz kiedy określają kolejność pracy, wtedy mówimy, że za poziomem guf idzie poziom nefesz. Dlatego powiedziano: „I pokochaj Stworzyciela swojego całym sercem twoim i całą duszą (nefesz) twoją”. Czyli nefesz jest drugim poziomem po ciele. Dlatego powiedziano na początku: „Całym sercem twoim”, a potem – „Całą duszą (nefesz) twoją”. Czyli nefesz – jest tym, co człowiek powinien być gotów oddać dla Stwórcy.
Jednak, jeżeli po tym człowiek osiągnął wyższy poziom duchowości – ruach, a później neszama, to również powinien być gotów oddać je dla Stwórcy. Oznacza to, że on powinien być gotów oddać Jemu absolutnie wszystko, co ma w danym momencie. To oznacza, że nie czyni nic dla własnej wygody, a wszystko czyni ze względu na Stwórcę. I to nazywa się, że on czyni, żeby oddawać (leaszpija), i on wznosi się do góry nie ze względu na siebie, a ze względu na Stwórcę.
Należy także zrozumieć, co powiedziano w Zohar (rozdział Teruma), że „…całą duszą” (nefesz) – to oznacza, że również brane są pod uwagę i ruach, i neszama, czyli wszystkie części duchowości. Księga Zohar mówi nam również, że słowo „całą” duszą (nefesz) wskazuje na to, że w poziom nefesz włączone są i ruach, i neszama, lecz mówimy nefesz, dlatego że natychmiast za poziomem guf idzie poziom nefesz.
Kiedy mówimy o duchowości (o duszy) ogólnie, nazywamy ją neszama, jak napisano w Torze: „I tchnął w nozdrze jego duszę życia”.
Żeby osiągnąć poziom NaRa’N (nefesz, ruach, neszama), powinniśmy iść drogą aszpaa – oddawania, i starać się wyjść spod władzy egoizmu, i to nazywa się drogą prawdy, czyli za pomocą tego można poznać prawdę, która jest w zasięgu Stwórcy, będącego wyłącznie dobrem i czyniącego dla nas wyłącznie dobro.
Pieczęcią, końcowym postanowieniem Stwórcy jest prawda. To oznacza, że końcem Jego pracy, czyli pracy w stworzeniu światów, jest nasłodzić stworzenia, i człowiek powinien osiągnąć prawdę Stwórcy. Po tym, jak człowiek osiągnął to objawienie Stwórcy, że On – Dobro i czyni wyłącznie dobro dla niego, ten człowiek powinien zobaczyć, że Stwórca czyni wyłącznie dobro i dla innych, absolutnie dla wszystkich stworzeń.
To opisane jest w „Przedmowie do Talmudu dziesięciu sfirot”, że czwarty poziom miłości, czyli miłość niezależna od niczego – wieczna, następuje po tym, jak człowiek „obrócił” cały świat w stronę dobra, czyli to miłość absolutna i wieczna. I wtedy padają wszystkie zasłony i człowiek zaczyna widzieć wszystkie objawienia Stwórcy, Jego lik (giluj panim). Ten człowiek już zna wszystkie sprawy Stworzyciela ze wszystkimi Jego stworzeniami, z punktu widzenia prawdziwego sterowania, które jest objawiane w tym, że Stwórca czyni dobro, jak dobrym tak i złym.
Wychodzi, że taki człowiek osiągnął całość, on osiągnął prawdziwy stan rzeczy. Lecz przed tym jest rząd poprzednich poziomów. W Przedmowie do Talmudu dziesięciu sfirot powiedziano, że pierwszym poziomem jest tszuwa (powrót), z powodu strachu przed Stwórcą. Charakteryzowana jest ona poznaniem i odczuciem objawienia Stwórcy w postaci wynagrodzenia i kary.
To świadczy o tym, że on nie będzie więcej dokonywać grzechu. I tak, to nazywa się „tszuwa z powodu strachu”. U człowieka, który uczynił tszuwa z powodu strachu, te grzechy uczynione przez niego ze złym zamiarem, obracają się w pomyłki, i taki człowiek nazywa się „nieukończony, niepełny sprawiedliwy, lub średni”.
Lecz jest jeszcze wcześniejszy symptom tego, że człowiek rozpoczął iść drogą prawdy. Jeżeli człowiek do początku poruszania się w tym kierunku odczuwał swoją bliskość do świętości, a później, kiedy rozpoczął wznosić się, poczuł się gorzej, więc to, że oddalił się od świętości, jest to wczesny, bardzo dobry symptom.
Jak tak może być? Przecież zgodnie ze znaną regułą, ten, kto zbliża się do świętości, już nie oddala się od niej. Wynika pytanie: Dlaczego teraz, kiedy człowiek rozpoczął iść drogą prawdy, on odczuwa, że idzie do tyłu, a nie do przodu? Wydawałoby się, że człowiek powinien wznosić się, i już w każdym wypadku nie opuszczać się z poprzedniego poziomu.
Odpowiedź jest taka, że na początku u człowieka, który idzie drogą prawdy, powinien wyniknąć brak świętości, a następnie on powinien ten brak napełnić. Dlatego na początku, człowiek powinien stopniowo zrozumieć prawdę o sobie samym, na ile jest pogrążony w egoizmie, i stale powinien uświadamiać sobie, na ile miłość do siebie jest szkodliwa i zła, ponieważ właśnie ona przeszkadza mu otrzymać to dobro, które Stwórca przygotował dla nas, właśnie egoizm oddziela nas od Stwórcy.
Teraz możemy zrozumieć, że jeżeli człowiek odczuwa, iż oddala się od świętości, to jest to w rzeczywistości nie tak. Odwrotnie, to mówi o tym, że człowiek porusza się w dobrym kierunku. I dopóki służba człowieka nie stanie się główna na jego drodze oddawania i wiary, on będzie daleki od tego, żeby widzieć prawdę. Na pierwszym etapie powinien człowiek uświadomić sobie całe zło, które jest w nim, to co nazywa się „cudzy bogowie”. W Księdze Zohar powiedziano: „Co to są cudzy bogowie w ciele człowieka?” To życzenie otrzymać, które jest u człowieka – jest to zło, które w nim. Kiedy człowiek osiąga uświadomienie zła będącego w nim, wtedy może rozpocząć naprawiać je. Lecz dopóki człowiek nie uświadomił sobie całego zła, które jest w nim, dopóki ono nie stało się nieskończone, obrzydzające dla niego samego, on nie ma czego naprawiać. Stąd wynika, że człowiek bardzo wzniósł się drogą prawdy, żeby zobaczyć swój prawdziwy stan.
I kiedy człowiek uświadomił sobie całe zło, co w nim, do tego stopnia, że nie może znieść go, on rozpoczyna szukać drogi, żeby pozbyć się tego zła. A wyjście jest tylko jedno – zwrócić się do Stwórcy, aby zaczął świecić w oczach i sercu człowieka, i żeby dał mu dostatek (szefa elion). Jak powiedzieli mędrcy: „Temu, kto rozpoczyna oczyszczać się – pomagają”.
I kiedy on rozpoczyna otrzymywać pomoc od Stwórcy, wtedy wszystkie jego braki wypełniają się Jego światłem, i wtedy rozpoczyna wznosić się poziomami świętości, czyli jego brak już był gotów w nim, czyli uświadomił sobie swój prawdziwy stan, uświadomił sobie zło, które jest w nim. Dlatego teraz, jest już u niego przygotowane miejsce na otrzymanie całości. I wtedy człowiek zaczyna widzieć, jak każdego dnia, zgodnie ze swoim służeniem, on idzie w górę coraz wyżej i wyżej. Lecz zawsze należy pobudzić w sobie miłość do przyjaciół, za pomocą której należy przyjść do miłości do bliźniego, a jest to bardzo nieprzyjemne dla serca, które nazywa się „miłością do siebie”. Dlatego, kiedy jest jakiekolwiek spotkanie przyjaciół (grupy idącej drogą prawdy), należy zawsze zadać pytanie samemu sobie: Co uczyniłem, żeby wznieść się w miłości do bliźniego, jakich czynów dokonałem, żeby jeszcze bardziej zbliżyć się do niej?