Jedno doskonałe życie

Mędrcy powiadają: „Osiągnąć doskonałość człowiek powinien w ciągu jednego życia”. Co oznacza doskonałość? Czyżby człowiek taki jakim jest, był niedoskonałym? Czego mu brakuje? Przecież ma ręce, nogi, głowę i swój poziom inteligencji.

Wielu z nas powie, że jest dobrze, że w moim życiu stale coś się dzieje, że dużo osiągnąłem, a dojście do doskonałości, rozwinięcie talentu, kiedy mamy 50 lub 60 lat jest niemożliwe!

Co tak naprawdę robimy, żyjąc kilkadziesiąt lat? Rodzimy się, dorastamy, kończymy szkoły, które dają podstawę wiedzy, chociaż po latach wiemy, że niekoniecznie przydatnej, bo wybór był przypadkowy. Pracujemy przecież często w zawodzie, w którym potrzebne są nasze inne zdolności i inne informacje, i co ciekawe, potrafimy je szybko przyswoić, dlatego że są nam w danym momencie niezbędne i mamy ku nim wyraźne życzenie.

Co jeszcze istotnego robimy w życiu? Wydajemy potomstwo, wychowujemy je i pozostawiamy po sobie tak zwany „ślad” w ich postaci. To zajmuje nam kolejnych kilkadziesiąt lat. Czasami jest też tak, że sobie uświadamiamy, iż coś jednak jest nie tak, jak powinno być. Tylko co? Tego, bardzo często nie wiemy, ale czujemy, że „życie przecieka nam przez palce”. Nie o takim życiu marzyliśmy w dzieciństwie.

Wówczas zaczynamy poszukiwać mądrych książek, spotkań o charakterze duchowym i szukamy osób, które mogą nam dopomóc w obudzeniu, w odnalezieniu prawdziwego sensu życia, w obudzeniu potencjału naszej Świętej Duszy, tej potęgi, która założona jest w człowieku, lecz uśpiona. Ona co prawda nie śpi, ale nasz bardzo niski duchowo poziom życia i zwracanie przez długie lata uwagi na zewnętrzny, materialny świat spowodowało, że zapomnieliśmy kim jesteśmy, i niejednokrotnie przespaliśmy życie.

Możemy się oburzać, że to nie jest prawda, że przecież żyjemy, chodzimy, śmiejemy się, pracujemy, czyli niby żyjemy pełnią życia. To wszystko jest życiem obok, obok tego Świętego Życia, które toczy się wewnątrz nas, tego założonego przez Stwórcę. Nie ma uświadomienia, skąd ono pochodzi i dlaczego zanika. A może wcale nie powinno zanikać, tylko podnosić się, rozkwitać, właśnie po 50-tym, 60-tym roku życia? Przecież żyjąc te wszystkie lata nabieramy życiowej mądrości.

W nas istnieje, w zarodku potęga Świętej Duszy, która tylko czeka, żeby móc wyrazić swoje piękno i ekspansję, nauczyć człowieka oraz obudzić jego boskie, doskonałe cechy i przywrócić zapomniane właściwości – intuicji, telepatii, cechy empatii, altruizmu, prawdziwej miłości do drugiej istoty, odczuwania jej potrzeb bez wypowiadania słów, czyli móc podnieść poziom świadomego życia. To potrafi uczynić każdy człowiek, ma te właściwości w sobie założone.

Może powinniśmy podnieść oczy do prawdziwej Góry, o której czytamy w psalmie 121: „Ku górom skierowałem me oczy. Skąd nadejdzie mi pomoc? Moja pomoc nadejdzie od Pana, który stworzył Niebo i Ziemię”.

Taka refleksja, myśl, którą rejestrujemy w sobie, to budzenie przez naszą Świętą Duszę. Gdy zaczynamy o tym myśleć, rozważać, coś w środku nas zaczyna rosnąć i cieszyć się, mieć znowu tą dziecięcą i młodzieńczą nadzieję, że wszystko jest możliwe. Takie obudzenie może usłyszeć każdy człowiek, w każdym wieku.

Ile piękna i jaka głębia płynie z takiej informacji, że możemy zacząć życie od nowa, obudzić swoje spojrzenie ku sprawom ducha i uszlachetnienia nas samych, wie ten, kto przez taki proces przeszedł, lub właśnie go zaczął. Jedno jest pewne – wszystko jest możliwe dopóki żyjemy, i to tu, w tym świecie, i w tym ciele, i nie jutro, lecz dzisiaj…