Prawda i wiara – dwa przeciwne pojęcia. Widzimy, że w naszej modlitwie, którą ułożyli członkowie Wielkiego Zebrania, również są dwie przeciwności. Z jednej strony kolejność modlitwy zbudowana jest tak, że należy ją mówić właśnie w tym czasie, kiedy człowiek czuje brak czegokolwiek. Jeszcze mędrcy powiedzieli, że modlitwa powinna być z głębi serca, czyli żeby brak był odczuwany całym sercem.

To oznacza, że w sercu nie powinno być żadnego najmniejszego miejsca, gdzie nie byłoby całości, a odwrotnie – całe serce powinno przedstawiać sobą brak, hisaron. Jeśli brak jest większy, lepiej przyjmowana jest modlitwa.

W księdze Zohar mówi się o trzech modlitwach:

  1. Modlitwa Mosze – nie ma podobnej do niej w innym człowieku;
  2. Modlitwa Dawida – nie ma jej inny król;
  3. Modlitwa biednego.

Która z nich jest główna? Modlitwa biednego – jest modlitwą główną, przed modlitwą Mosze i Dawida, i ważniejsza od całej reszty, jaka tylko jest w świecie. Jaki jest sens tego?

Powiedziano: „Serce biednego rozbite”. A Stwórca, jak wiadomo, jest bliski do tych, którzy mają rozbite serce. I biedny zawsze kłóci się ze Stwórcą, a On uważnie słucha jego słów.

Zgodnie z księgą Zohar, najlepsza modlitwa jest u człowieka z rozbitym sercem, który nie ma nic do ożywienia duszy, i w takim stanie mówią mu, że modlitwa idzie z głębi serca, i ta modlitwa jest najważniejsza, ważniejsza od wszystkich jakie tylko są w świecie, dlatego że ten człowiek nie ma niczego takiego, o czym mógłby powiedzieć: „Ja mam”, i ten człowiek jest przepełniony brakiem. Jest to czas i miejsce dla prawdziwej modlitwy, wyrywającej się z głębi serca. To oznacza – im większy brak, tym bardziej ważna modlitwa.

Oprócz modlitwy, czyli prośby, mędrcy określili jeszcze kolejność Chwały i Błogosławieństwa, które znajdują się w przeciwieństwie z samą prośbą. Jak przyjęte jest w całym świecie – jeżeli jeden człowiek daje drugiemu coś dobrego, drugi dziękuje mu za to, i wielkość wdzięczności zawsze określa się miarą tego dobrego, co było uczynione.

Na przykład, jeżeli jeden z przyjaciół pomógł drugiemu tak, że objawiło się to jako połowa dochodu, czyli drugiemu starczyło tego dochodu tylko na połowę pokrycia niezbędności utrzymania domu, w takim wypadku jego wdzięczność jeszcze nie jest pełna. Lecz jeżeli jeden z przyjaciół w całości zadowolił wszystkie potrzeby innego, i dał jeszcze więcej, to rzecz jasna, drugi jest mu wdzięczny z całej swojej duszy, z całego swojego serca.

Zgodnie z wyżej powiedzianym wychodzi, że kiedy człowiek dziękuje Stwórcy i wznosi Mu chwałę, i czyni to z całej swojej duszy, to rzecz jasna on powinien wiedzieć, że Stwórca zadowala wszystkie jego prośby. W przeciwnym wypadku jego wdzięczność nie będzie mieć wartości.

Człowiek powinien starać się zobaczyć, że wszystkie jego braki są wykonane poprzez Stwórcę. I tylko wtedy człowiek prawdziwie może być Jemu wdzięczny, i właśnie to jest tym służeniem, które jest określone poprzez mędrców w modlitwach.

Wychodzi, że właśnie modlitwa i prośba z jednej strony, oraz służenie i wychwalanie z innej, znajdują się między sobą w przeciwieństwie. Modlitwa i prośba są całymi tylko wtedy, kiedy człowiek całkowicie przepełniony jest brakiem i żalem. Wszystko jest zupełnie inaczej, kiedy mówi się o służeniu i wychwalaniu – w tym czasie w człowieku powinny być zadowolone wszystkie życzenia i pragnienia, żeby jego wdzięczność była prawdziwa. I należy zrozumieć, dlaczego w rzeczywistości mędrcy ustawili właśnie taką kolejność modlitwy, jaka była w tym niezbędność, i co daje nam ta kolejność? I jeszcze: Jak można połączyć te dwie przeciwności?

Ari powiedział: „W łonie kobiety powinny być drzwi. One potrzebne są dlatego, żeby nie pozwalać wyjść płodowi do tej pory, dopóki on w całości nie zostanie uformowany, jak również powinna być u niej siła, która formuje płód”.

Wyjaśnijmy sens tego, że w materialnym świecie, jeżeli na skutek jakiegokolwiek naruszenia w systemie rodzenia dzieci przez kobietę, ona poroniła, czyli płód wyszedł na zewnątrz nierozwinięty, to takiego procesu nie można nazwać urodzeniem, gdyż płód nie był w stanie utrzymać życia. Dlatego mówią, że odbyło się poronienie, a to oznacza, że nie urodził się, a upadł (był odrzucony).

Tak samo i w duchowych światach. W ibur – w czasie rozwoju duchowego płodu, są dwa poziomy:

Właściwy ibur – czyli poziom katnut, i jest to jego prawdziwa forma. Lecz stan ten uważa się za niewystarczający. A jeżeli w jakimkolwiek miejscu w systemie świętości istnieje jakikolwiek brak, to jest to zaczepką dla nieczystych sił. I wtedy one mogą doprowadzić do poronienia, czyli do stanu upadku. Pod poronieniem w duchowych światach określa się duchowy obiekt, upadek którego odbywa się przed tym, zanim ukończy się proces jego rozwoju.

Dlatego powinna być jakaś duchowa siła, która utrzymywałaby płód, odpychając od niego egoistyczne siły, dając zarodkowi duchowe odczucie doskonałości całości i wzrostu.

Lecz jak można dać wzrost płodowi w czasie, kiedy on jeszcze nie może otrzymać nawet najmniejszego swojego stanu, przecież on jeszcze nie ma przygotowanych życzeń, w które może otrzymać, żeby oddawać?

Na to jest wyjaśnienie. Mędrcy mówią, że płód w brzuchu matki spożywa to, co spożywa jego matka. Jak powiedziano w „Traktacie Gidin”: „Płód jest biodrem matki”, czyli dopóki płód znajduje się w brzuchu matki, on nie jest oddzielną istotą, dlatego że wszystko co niezbędne otrzymuje od matki, czyli wszystko otrzymuje poprzez matczyne kelim.

Dlatego jeżeli w płodzie jeszcze nie ma życzeń, którymi można byłoby otrzymać stan gadlut, on może otrzymać ten stan za pomocą życzeń wyższego duchowego obiektu, który jest jego matką, gdyż płód zupełnie nie objawia swoich własnych właściwości, i póki co jeszcze jest wyłącznie częścią wyższego duchowego obiektu.

I kiedy płód otrzymuje wzrost, i staje się całym, ukończonym, wtedy ciemne siły nie mają już miejsca do zaczepienia, dlatego stan wzrostu nazywa się utrzymującym się, hamującą siłą. I ta siła nie daje duchowemu płodowi upaść, podobnie do tego, jak w materialnym świecie matka stara się ochronić swoje dziecko, które nosi pod sercem, żeby z nim nic się nie stało.

Z wyżej powiedzianego wynika, że w duchowej pracy człowieka są dwa stany.

Pierwszy – prawdziwy stan, w którym znajduje się człowiek, czyli katnut. W tym stanie wszystko, co on myśli i czyni, przyjmowane jest przez niego jako stan nieznaczny, mały. Człowiek zaczyna odczuwać go wówczas, kiedy chce iść drogą prawdy, czyli drogą duchowej pracy. Wtedy zaczyna widzieć, jak daleki jest od pojęcia życzenia oddawać, że nie w jego siłach jest uczynić jakiekolwiek działanie, żeby oddać. I to nazywa się poziomem prawdy. Czyli jest to prawdziwy stan, w którym on się znajduje.

Jak już było powiedziane, podczas stanu katnut, klipot mają możliwość przyczepienia się do tego, kto znajduje się w tym stanie, i one mogą wywołać poronienie. Wychodzi, że człowiek, który rozpoczął iść drogą prawdy, znajduje się w stanie duchowego zarodzenia i egoistyczne siły działające na niego mogą sprowokować poronienie. To oznacza, że człowiek może upaść z duchowego poziomu, na którym się znajdował. I jeżeli to wyniknęło, człowiek powinien ponownie rozpocząć swoją duchową pracę, tak jakby nigdy nie rozpoczynał pracy dla Stwórcy.

Dlatego też istnieje siła, która chroni duchowy płód od wypadania na zewnątrz. Człowiek powinien mieć odczucie całości i doskonałości, czyli powinien odczuwać, że nie ma żadnego braku w duchowej pracy, że teraz jest bliski do Stwórcy, że on w pełni zlewa się z Nim, i nikt nie może powiedzieć mu, że nie porusza się w służeniu Stwórcy.

W przeciwnym wypadku wychodzi, że człowiek daremnie się stara, że on nie jest przydatny do służenia Stwórcy, i dlatego nie powinien wychylać się, a iść jak wszyscy. I dlaczego ten człowiek wznosi chaos w tym, że chce znajdować się na wyższym poziomie niż wszyscy? Do tego, on zupełnie nie otrzymuje zadowolenia od swojej duchowej pracy.

„To daje tobie siły, byś mógł otrzymać wiele życzeń, które powinny wyprowadzić ciebie ze służenia ogólnym masom, żebyś szedł dalej do prawdy, i że na pewno nazywa się to prawda. Tak czy inaczej widzisz, że chociaż chcesz iść drogą prawdy, nie jesteś gotów do tego – lub na skutek braku zdolności, lub z powodu braku siły do pokonania swojej natury, której osnową jest egoizm. Dlatego pozostaw tę duchową pracę i powróć do stanu ogólnej masy ludzi, nie wychylaj się, i lepiej będzie, jak skręcisz z tej drogi”.

Żeby człowiek nie trafił pod władzę tych rozważań, jemu potrzebna jest zatrzymująca siła, czyli powinien wierzyć wiarą powyżej wiedzy w to, że rozpoczął poruszać się drogą prawdy, i że jest to bardzo wielkie i ważne powodzenie. I nie ma on możliwości ocenić ważności tego, że rozpoczął iść tą drogą, ponieważ do tego potrzebne jest naprawione życzenie, które wypełnione jest światłem Stwórcy.

Lecz to wszystko odnosi się do czasu, kiedy mówi się o życzeniach wyższego duchowego obiektu, czyli Stwórca wie, kiedy konkretny człowiek powinien otrzymać swoje zlanie się z Nim. W swoich własnych życzeniach człowiek odczuwa siebie o wiele gorzej, niż było wcześniej, kiedy szedł zwykłą drogą, podobnie do reszty, kiedy odczuwał codziennie, że coś dodaje w wykonaniu Tory i przykazań. Teraz, kiedy człowiek zaczął iść swoją własną drogą, czyli cały czas rozważać, ile działań może uczynić w Imię Stwórcy i na ile może wyzbyć się egoizmu, w tym czasie wszystko wygląda zupełnie inaczej.

Kiedy on, w zależności od tego, na ile zbliżył się z prawdą, rozpoczyna uświadamiać sobie prawdę, a ona polega na tym, że człowiek nie może wyjść spod władzy egoizmu. Tak czy inaczej, wykorzystując życzenie wyższego, czyli wiarę powyżej wiedzy, człowiek może wznieść siebie i powiedzieć: „Dla mnie jest bardzo ważne, że oddaję dla Stwórcy, i ja chcę, żeby Stwórca zbliżył mnie do siebie. Jestem pewny, że Stwórca wie, kiedy nastąpi mój czas, żebym odczuł, że On zbliżył mnie. A póki co wierzę, że Stwórca wie, co jest dobre dla mnie.”

„Powinienem wierzyć, że Stwórca odnosi się do mnie właściwością dobra i czyniącego dobro. Jeżeli wierzę w to, On da mi znak, żebym mógł dziękować i wychwalać Stwórcę.”

I rzecz jasna powinniśmy rozumieć, że dla naszej korzyści, za pomocą wiary, możemy osiągnąć cel – otrzymać, żeby oddawać. Stwórca mógłby prowadzić nas nie za pomocą wiary, a za pomocą wiedzy. Lecz jest inaczej.

Teraz przyszedł czas zrozumieć odpowiedź na pytanie, które zadaliśmy na początku. Dlaczego potrzebne są dwa pojęcia znajdujące się w przeciwieństwie? Z jednej strony powinniśmy iść drogą prawdy, czyli uświadamiać sobie swój rzeczywisty stan, który odczuwamy, że nie oddalamy się od egoizmu i nie zbliżamy się do miłości do bliźniego. Widzimy, że póki co duchowość dla nas nie jest tak bardzo ważna. Odczuwamy, że jest w nas wielki brak, żałujemy tego. Czujemy ból, że jesteśmy tak dalecy od Stwórcy. I to wszystko nazywa się prawdą, to znaczy, że odczuwamy nasz stan zgodnie z naszymi organami przyjmowania, naszymi odczuciami.

Jeszcze jest nam dana droga wiary powyżej wiedzy, czyli – nie liczyć się z naszymi odczuciami i poznaniami. Jak mówi się: „Oczy ich nie widzą, uszy ich nie słyszą”, czyli należy wierzyć, że Stwórca obserwuje nas, i On wie, co jest dobre dla nas, a co złe. Dlatego Stwórca chce, żebym odczuwał swój stan tak, jak ja go odczuwam. I nie jest dla mnie ważne, jak odczuwam siebie, dlatego że chcę dostarczyć zadowolenie Stwórcy.

Dlatego główne, co powinienem czynić – służyć w Imię Stwórcy. I chociaż odczuwam, że nie ma żadnej doskonałości w mojej pracy, tak czy inaczej, w przyjmowaniu wyższego, czyli od strony wyższego, znajduję się w stanie doskonałości. Dlatego mam prawo służyć Królowi, nawet na najmniejszym poziomie. Rozpatruję to jako wielką zasługę, że Stwórca dał mi możliwość odrobinę zbliżyć się do Niego.

Takim sposobem teraz możemy pojąć, co to jest prawda i wiara.

Prawda – kiedy człowiek widzi swój prawdziwy stan i dlatego jest w nim możliwość wznosić prawdziwe modlitwy, ponieważ wówczas jest w nim poczucie braku, który należy wypełnić. Dlatego człowiek może modlić się do Stwórcy i prosić, żeby On wypełnił jego brak, i wtedy może wznosić się poziomami świętości. Wiara – to poziom całości, doskonałości, daje człowiekowi prawdziwie dziękować i wychwalać Stwórcę, i wtedy może on być zadowolony.