„I wyszedł Jakow” (Bereszit 28,10). Wyjaśnia Raszi: „Nie było niezbędności tak pisać, dlaczego to, że poszedł Jakow do Haranu, przypomina o wyjściu? A to oznacza, że wyjście sprawiedliwego z miejsca zapomina się. Kiedy sprawiedliwy w mieście, on jest wielkością miasta, lśnieniem i pięknem, i piękne jest miasto. A kiedy wyszedł stąd, porzuciło miasto wielkość i lśnienie, i pozostawiło je piękno”. Lecz z punktu widzenia duchowej pracy, co oznacza „sprawiedliwy” i co oznacza ślad, który on pozostawia podczas swojego wyjścia?

A wyjaśnienie jest takie, że Stwórca nazywa się sprawiedliwym. Jak jest napisane: „Stwórca – sprawiedliwy, a ja i naród mój – grzesznicy”. Dlatego że wówczas, kiedy człowiek jest bliski do Stwórcy, czyli odczuwa, że Stwórca bliski do niego, i odczuwa jak Stwórca czyni dla niego dobro, to ma on nastrój i smak do Tory i modlitwy. I we wszystkich działaniach swoich odczuwa Stwórcę, a wszystko, co by nie czynił, czyni z radością i wzniesionym duchem.

A następnie następuje upadek, czyli znika w nim smak do zajęć Torą i dobrych czynów, a pozostaje w nim wyłącznie „ślad” od czasów wzniesienia, kiedy były u niego smak i nastrój do Tory, i był stan radości. I „ślad”, który pozostał w nim, wywołuje odczucie tęsknoty za przeszłym stanem. (I to bardzo podobne jest do rozprzestrzenienia i wyjścia światła, które następnie tworzy kli.) I to oznacza, że za pośrednictwem tych „śladów” – reszimot, on budzi możliwe warianty powrotu do przeszłego stanu, w którym były u niego smak Tory i modlitwy, co nazywa się stanem wzniesienia. I właśnie teraz on odczuwa swoją niskość w oddaleniu od duchowego.

Wynika pytanie – po co taki upadek? I kto wygrywa z tego powodu? Możliwe, że jest to kara za jakiś grzech, i on powinien naprawić się w tym? Lecz on nie wie, w czym jest jego wina, z powodu której spadł ze stanu wzniesienia, w którym się znajdował. I dlatego nie wie, co naprawić. Z jednej strony nie widzi w sobie żadnego braku, z powodu którego straciłby stan wzniesienia, i dlatego powinien powiedzieć sobie, że idzie to od Stwórcy. Lecz wtedy wynika pytanie: W czym korzyść od tego, że Stwórca oddalił go i opuścił w dół?

I tym możemy wyjaśnić, dlaczego „wyjście sprawiedliwego ze swojego miejsca pozostawia ślad”. Gdyż podczas wzniesienia, czyli kiedy „Stwórca znajduje się w tym miejscu” – w „ciele”, wtedy wywołuje on w człowieku odczucie zachwytu od Tory i przykazań. I dlatego u człowieka nie wynika nawet pytanie: Czy udzielić uwagę dla ważności tego, że Stwórca znajduje się w nim, jak powiedziano: „Ja – Stwórca, przebywam wewnątrz was, w nieczystości waszej”. I jak ocenić to, że jest u niego taki dar – wiedzieć, kto znajduje się wewnątrz niego i oddać szacunek w należytej mierze. Lecz wychodzi, że nikt nie będzie w stanie pomóc mu wznieść się na wyższy poziom, dlatego że odczuwa zadowolenie i dostatek w pracy na określonym poziomie.

Dlatego opuścili go z Niebios, aby ponownie mógł dowiedzieć się, jak niezbędnym jest doceniać ten stan, kiedy wznieśli go i zbliżyli, a on nie pozostaje w tym i nie przykłada uwagi do tego.

Wynika pytanie: Po co człowiek ma doceniać ważność wzniesienia? W świetle nie ma podziału na poziomy, a wszystkie stany wielkie i małe zależą od poznania ich w życzeniu człowieka: jak poznaje on światło, taka będzie wielkość tego światła. I jeżeli człowiek otrzymał cokolwiek z góry, i jest u niego rozum, aby nadać ważności temu, to na miarę tego, na ile jest to dla niego ważne, powiększa się świecenie w nim. I nie trzeba żadnego więcej światła, lecz światło samo, na miarę tego, na ile nadaje się jemu ważności, wzrasta i świeci za każdym razem na wyższym poziomie.

I wychodzi, że cały jego grzech, że opuścili go w dół, jest w tym, iż nie nadał ważności stanowi, w którym znajdował się, i był zadowolony w nim. I dlatego byłby zmuszony pozostać na tym poziomie na zawsze, i dlatego upadek jest na korzyść człowieka, i za pomocą tego upadku jest teraz u niego możliwość wznieść się na wyższy duchowy poziom.

I dlatego wypowiedź: „wyjście sprawiedliwego pozostawia ślad”, kiedy sprawiedliwy „w mieście” – on wielkość, piękno i lśnienie jego, wyjaśnia się następująco: Nie mógł docenić on całej powagi tego, co tam było – dlatego wyszedł stąd i pozostawił wielkość, i pozostawił lśnienie, i pozostawił piękno.

I dlatego wyjście sprawiedliwego pozostawia ślad, żeby wiedział, że z tego powodu, że kiedy znajdował się w mieście, nie zwracał on uwagi na ważność wielkości, lśnienia i piękna jego, a pozostawił – to znaczy, że nie było w nim odczucia ważności wszystkich tych poziomów. I to oznacza „czyni ślad” – czyli powinno pozostać wspomnienie w nim, że przyczyną wyjścia sprawiedliwego z miejsca było to, że „pozostawił”, czyli że rzeczywiście były tam wszystkie poziomy, lecz po prostu on nie zwracał na to uwagi. Dlatego że powinien był wiedzieć, że w świetle nie ma zmian, a wszystko zależy od kelim – naprawionych życzeń. Dlatego możemy powiedzieć, że wyjście światła nie było z powodu grzechu, a dlatego, aby było dla niego miejsce wznieść się po schodkach świętości.

I jeszcze jest wyjaśnienie do wypowiedzi: „Wyjście sprawiedliwego z miejsca pozostawia ślad”. Wskazuje się tu, że kiedy „sprawiedliwy w mieście”, czyli kiedy człowiek może obronić to sterowanie, kiedy pokonuje stan, w którym znajduje się, i mówi: „Rzecz jasna, że Stwórca jest dobry i sprawiedliwy, a relacje Jego do mnie – jest to dobro i sprawiedliwość, i życzy sobie On, żebym ja odczuwał właśnie to, co ja odczuwam”. Wynika z tego, że on broni sterowania, i wtedy od razu widzi ważność altruistycznej pracy – pracy ponad rozum, i to nazywa się – „kiedy sprawiedliwy w mieście, on – wielkość jego, lśnienie jego i piękno jego”, że wtedy wszystkie te wartości – on.

Wyszedł stąd, czyli wyszedł z tego stanu, kiedy bronił sterowania i teraz pragnie wszystko przyjąć poprzez swój rozum, dlatego nie odczuwa żadnego smaku w altruistycznej pracy. Wtedy pozostawił wielkość, pozostawił lśnienie i pozostawił piękno, i ponownie spadł w lubienie siebie – to oznacza, że nie ma u niego żadnego poznania, a wszystko zbudowane wyłącznie na tym, co wiadomo, i na własnym rozumie. I to oznacza, że „wyjście sprawiedliwego pozostawia ślad”, kiedy za pośrednictwem wyjścia sprawiedliwego, czyli kiedy pojawiła się myśl, że teraz odczuwam smak do Tory i modlitwy, i nie ma dla mnie niezbędności pracować „wiarą ponad wiedzę” – to wywołuje wyjście sprawiedliwego z miejsca i pozostawia ślad, żeby znał od dnia dzisiejszego, jak strzec siebie od tego, aby nie pozostawić pracy ponad rozum.

Baal Sulam powiedział: „Kiedy człowiek mówi, że jest u mnie na dzień dzisiejszy oparcie, i nie znajduję się pomiędzy Niebem i ziemią, wtedy taki człowiek obowiązkowo spadnie z tego poziomu, dlatego że tym samym szkodzi swojej pracy – wierze ponad rozum. I dlatego w upadku, kiedy światło wychodzi – ono pozostawia ślad, za pośrednictwem którego człowiek poznaje jeszcze raz, jak ostrzegać się i nie zaszkodzić pracy w wierze ponad rozum, a stale bronić wyższego sterowania.”

„I to drabina stojąca na ziemi, a wierzchołek dotyka Niebios, i tam anioły Stwórcy wznoszą się i opuszczają”. Tłumacze pytają: „Należałoby powiedzieć, że na początku opuszczają się, a następnie się wznoszą.” Żeby wytłumaczyć to z punktu widzenia pracy, należy wyjaśnić, że drabina – jest to człowiek, którego głowa, bez względu na to, że stoi na ziemi, dotyka Nieba. To oznacza, że kiedy człowiek rozpoczyna wzniesienie do góry, on sięga Niebios, i nie ma on po co cierpieć z tego powodu, że drabina ustawiona na ziemi.

Powinniśmy pojąć, co oznacza – na ziemi? Ziemia jest to nasza kropka, poniżej której spaść nie jest możliwe, lecz tak czy inaczej widzimy, że wszystkie piękne budowy i wszystkie dobre plony wychodzą właśnie z ziemi.

Jak wiadomo pod słowem ziemia ukryte jest życzenie otrzymywać, które jest osnową całej budowy. I całe zło w świecie odbywa się z powodu tego życzenia. I jednoznacznie wszystkie wojny, zabójstwa wynikają z jednego korzenia – z życzenia otrzymywać. I to nazywa się „drabina stojąca na ziemi”, to znaczy, że człowiek na początku jego przyjścia w świat stoi na ziemi (hebrajskie erec – ziemia, od słowa erce – życzę sobie), czyli życzy sobie otrzymywać, i jest to najniższy stan, poniżej którego nie ma nic. Lecz przy tym głowa „dotyka Niebios”, czyli za pośrednictwem tego, że „drabina stoi na ziemi”, głowa jego może dotykać Niebios. Jak również słowo „erec” ma dwa znaczenia: pierwsze – ja chcę, erce, drugie – najniższy stan od słowa ziemia – erec.

Jak wiadomo, najważniejsze w stworzeniu – życzenie otrzymywać, co widać z kolejności budowy wszystkiego stworzonego. Przecież na początku stworzenia wyniknęło wyłącznie to życzenie, a następnie odbywały się naprawienia, które nazywane „podobieństwo właściwości” – kiedy niższy, który nazywa się ziemia, sięga Niebios – podobieństwa właściwości wyższego, który nazywa się dającym, nasładzającym. I stąd wyjaśnienie, że bez względu nawet na to, że on stoi na ziemi, ma on możliwość naprawienia, i wtedy głowa, która nazywa się koniec drabiny, sięga Niebios, czyli będzie w stanie, w zgodności właściwościami z Niebem, które uważa się jako otrzymywanie z zamiarem oddać. Podobnie do tego, jak na początku Stworzenia wyszło życzenie otrzymywać, a następnie było stworzone życzenie oddawać, czyli naprawienie jego, tak samo i tu: pod słowem drabina uważa się człowieka stojącego na ziemi – na początku na ziemi, a następnie on sięga Niebios. Sens tego jest w tym, że nie warto dziwić się temu, że człowiek jest pełen życzeń odnoszących się do ziemi, i nie ma w nim nawet iskry na oddawanie, dlatego nie jest on w stanie uwierzyć, że pojawiła się dla ciała możliwość pracować z zamiarem oddawać. Lecz żeby wierzył w to, że Stwórca życzy sobie, aby droga i kolejność pracy była taka, żeby „drabina stała na ziemi, a wierzchołek sięgał Niebios”.

Z tego zrozumiemy napisane: „I anioły Stwórcy wznoszą się i opuszczają się w Nim”. I jest pytanie wyjaśniające tę wypowiedź: „…przecież wiemy, że anioły znajdują się w Niebiosach, i należałoby napisać, że na początku opuszczają się, a następnie wznoszą, a nie odwrotnie?”

A wyjaśnienie tego, że mówi się tu o człowieku – właśnie on jest wysłannikiem Stwórcy. Dlatego że wysłannik nazywa się aniołem, czyli ci ludzie, którzy idą drogami Stwórcy, nazywani są Jego aniołami, i oni na początku wznoszą się, ponieważ „drabina stoi na ziemi”, dochodzą do wierzchołka drabiny, co nazywa się „głowa sięga Niebios”, a następnie opuszczają się.

W drabinie są dwa końce. Jeden koniec na ziemi, czyli w najniższym stanie, a drugi – głowa sięga Niebios. To mówi o tym, że w tej mierze, w której człowiek wywyższa „głowę”, sięga Niebios, w tej mierze może on odczuć niskość swojego znajdowania się na ziemi i żałować tego, że znajduje się w ziemskich życzeniach. Lecz jeżeli nie ma u niego prawdziwego poznania – jeżeli nie „sięga głowa jego Niebios”, to nie ma z czym on zrównać swojego cierpienia, czyli stanu upadku.

To oznacza: na ile wznosi się człowiek, „sięga głowa Niebios”, na tyle może ocenić wielkość upadku i swoją niskość. To właśnie jest wyjaśnienie do napisanego: „Na początku wznoszą się, później opuszczają”. Czyli nie odczuwa człowiek swojego stanu upadku, a wyłącznie na miarę, na ile docenia „Niebiosa” – dlatego wznoszą się, a następnie opuszczają.

I drabina, po której człowiek powinien wznieść się, żeby wykonać wyznaczone zadanie, z którym wysłał go Stwórca, rozpoczyna się z poziomu, który nazywa się „drabina stojąca na ziemi”, i dochodzi do poziomu – „głowa dotyka Niebios”. To oznacza, że na początku najniższy stan – życzenie otrzymywać, naturalna właściwość człowieka, a następnie stan „głowy”, czyli w końcu drabiny powinien osiągnąć Niebiosa – dojść do oddawania, i to nazywa się Niebiosa, gdyż ziemia nazywa się otrzymującą, a Niebiosa dającymi.

A teraz obejrzymy „wznoszą się i opuszczają”. Człowiek powinien wiedzieć, że wówczas, kiedy odczuwa on stan upadku, na przykład kiedy jest zajęty handlem lub pracą w zakładzie, lub po prostu idzie ulicą, i nagle, tak jakby budząc się ze snu, odczuwa siebie w stanie głębokiego upadku. Wtedy powinien wiedzieć, że ten stan następuje zawsze po wzniesieniu, i to nazywa się „na początku wzniesienie, a następnie upadek”, gdyż jeżeliby nie było wzniesienia na tym poziomie od obudzenia z góry, to nie nastąpiłoby to odczucie. W rzeczywistości – w ten sposób wołają go z góry. I wychodzi, że cała nasza praca podobna do drabiny stojącej na ziemi, a wierzchołkiem sięgającej Niebios, czyli w drabinie człowieka istnieją dwie jakości, z którymi on wznosi się po drabinie życia:

  1. Kiedy drabina stoi na ziemi, czyli jego życzenie otrzymywać uważa się jako ziemia, najniższy stan, gdyż ziemia – otrzymująca, żeński początek i ona otrzymuje od Nieba, a Niebo nazywa się męski początek, czyli dający. I głowa sięga Niebios. To oznacza, że właściwość oddawać nazywająca się Niebem, będąca jego głową, czyli ważną dla niego częścią. I w tej mierze, na ile ważny dla niego stan oddawania, na tyle ziemia – jego życzenie otrzymywać, określa się jako stan niezmienny, najniższy.
  2. Kiedy stan człowieka – „ziemia”, czyli „ja chcę”, nazywa się w nim głowa, wtedy Niebo dla niego – jest jako najniższy stan.

I ten, kto uważa się za wysłannika Stwórcy, który przyszedł w ten świat dla naprawienia, nazywa się „aniołem Stwórcy”. „Wznoszącym się i opuszczającym się w Nim” – widzi w sobie drabinę życia, stojącą na ziemi, gdzie życzenie otrzymywać – stan najniższy, a „głowa sięga Niebios”, czyli że Niebiosa – jest to stan oddawania, i to znaczy, że życzą sobie osiągnąć stan oddawania, dlatego że główne w pracy – dostarczyć zadowolenie dla Stwórcy, i to u nich określa się jako głowa – główne. I wtedy otrzymują życzenie oddawać, i to nazywa się wywyższeniem, i tego oni z niecierpliwością oczekują. A w czasie, kiedy oni znajdują się pod władzą ziemi, odczuwają stan najniższy, i czekają wyłącznie na to, aby oddawać dla Stwórcy.