I na miarę tego, jak znęcali się nad Israelem, mnożył się on i rozrastał, i obciążali Egipcjan synowie Israela – czyli na ile znęcali się nad nim, na tyle on rósł i mnożył się. Czyżby wzrost i zwiększenie duchowej pracy były niemożliwe, jeżeli nie jest oparte na mękach? Czyżby początkowe cierpienia – niezbędny warunek dla duchowego wzrostu?

Żeby pojąć napisane, powinniśmy wiedzieć to główne, co tworzy naszą istotę. U Baal Sulama powiedziano, że wszystkie nasze składowe, nasza istota – jest to tylko nasze życzenie otrzymywać nasłodzenie. I rzecz jasna napełnienie egoistycznych potrzeb nie nazywa się pracą, gdyż pracą nazywa się to, za co otrzymują opłatę. Praca – są to takie działania, z których człowiek gotów zrezygnować, lecz wykonuje je wyłącznie dlatego, że nie ma on innego wyjścia, ponieważ pragnie otrzymać opłatę, wynagrodzenie.

Wynagrodzeniem nazywa się to, czego pragnie człowiek, kiedy wszystkie kierunki i życzenia jego ukierunkowane do tego. A prawdziwe, ogniste życzenie – jest wtedy, gdy to, czego sobie życzy, przeniknęło w jego serce do takiego stopnia, że człowiek mówi sobie: „Jeżeli nie będę miał możliwości osiągnąć tego, to przed takim życiem oddaję przewagę śmierci”.

Dlatego, jeżeli człowiek nie odczuwa męki i bólu z powodu nieobecności tego, czego pragnie, to życzenie to nie jest jeszcze ognistym pragnieniem. I w tej mierze, w której człowiek odczuwa cierpienia od braku tego, określa się wielkość jego pragnienia.

Z tego wszystkiego wynika, że jeżeli człowiek chce otrzymać jakieś nasłodzenie, wcześniej powinien odczuć jego brak, ponieważ nie ma odczucia nasłodzenia, bez życzenia otrzymania jego. I niemożliwym jest napełnić siebie niczym, jeżeli nie odczuwa się w tym braku.

Na przykład, nie może człowiek jeść, jeżeli nie ma apetytu, otrzymywać zadowolenie od odpoczynku, jeżeli nie było odczucia zmęczenia. Dlatego, jeżeli nie męczy się człowiek od cierpienia, które wysyłane mu poprzez Egipcjan (jego egoistyczne życzenia), jeżeli nie męczą go one od wewnątrz, jeżeli nie życzy on sobie słuchać ich głosu, a chce poruszać się poprzednią drogą, to oznacza to, że nie ma on jeszcze wystarczającego życzenia zbawienia od Egiptu – zbawienia od swojego egoizmu.

Życzeniem otrzymywania u człowieka – jest jego egoizm, i ta właściwość nazywa się Egipt. Istnieje wiele właściwości człowieka – narodów, i ich wspólny podział na „siedemdziesiąt narodów świata”, dlatego że w każdej właściwości jest dziesięć innych właściwości. Te siedemdziesiąt właściwości – narodów, jest jak z altruistycznej, tak i z egoistycznej strony człowieka, i one odpowiadają „przeciwnym” właściwościom jeden do drugiego.

Egipt przedstawia sobą wspólny egoizm, egoizm w jego ogólnej postaci. W niego spadły altruistyczne życzenia, iskry duchowego – naród Israela, który znajduje się tam, aby naprawić egoizm. Lecz powinni na początku odczuć cierpienie i ból od tego, że nie mogą wyjść spod władzy Egipcjan. Jak napisano: „I stękali synowie Israela od pracy, i wzywali do Stwórcy od tej pracy, i usłyszał Stwórca ich stękania”.

Powiedziano dwa razy od pracy, dlatego że stękania ich były od tego, że nie mogli pracować ze względu na Stwórcę. I wszystkie ich cierpienia od tego, że nie mogli czynić tej pracy bezinteresownie, gdyż znajdowali się pod władzą Egipcjan – nienaprawionych egoistycznych życzeń. Dlatego napisano dwa razy od pracy.

Wszystkie stękania ich były z tego jedynego, w czym była odczuwalna rzeczywista potrzeba, chociaż przy tym brakowało im wiele innego. To znaczy, że nie pragnęli żadnych nadmiarów i żadnej opłaty, i mieli jedyną potrzebę, dlatego że odczuwali cierpienie i ból z tego powodu, że nie mogli uczynić czegokolwiek ze względu na Stwórcę. W kilku słowach można to wyrazić tak: chcieli, aby objawiły się u nich życzenia nasłodzić Stwórcę, a nie własny egoizm, lecz nie mogli przyjść do tego, i z tego powodu cierpieli. I to nazywa się, że chcieli mieć chociaż jakiekolwiek oparcie w duchowym.

Po raz drugi „od pracy” przychodzi, żeby nauczyć się, że kiedy „wznieśli swoje krzyki o pomoc do Stwórcy”, Stwórca usłyszał ich wołania dlatego, że prosili wyłącznie o pracę, i na to wskazuje drugie wspomnienie „od pracy”. Wychodzi na to, że każde wygnanie, które było odczuwalne, było wyłącznie z tego powodu, że znajdowali się pod władzą egoistycznych życzeń Egiptu, i nie byli w stanie uczynić czegokolwiek altruistycznie.

Napisano w Zohar (Szemot 108): „Powiedział rabi Jehuda: „Zwróć uwagę, że jest to tak, jak powiedział rabi Joszua de Sahnin, że cały ten czas, dopóki Israel znajduje się pod władzą faraona, nie są słyszalne krzyki Israela, lecz jak tylko upadł panujący, jak napisano: „Zmarł król egipski”, to natychmiast „zastękali synowie Israela od pracy i zakrzyknęli, i wznieśli krzyki swoje do Stwórcy”, lecz do tego momentu nie otrzymywali odpowiedzi na swój krzyk.”

I to daje powód do zapytania: Czyż, dopóki nie przyjdzie (dla człowieka) czas uwolnienia z egipskiej niewoli, nie ma miejsca na jego wolę wyboru, żeby pokajały się (jego egoistyczne życzenia), i żeby mógł wyjść z wygnania? Przecież w komentarzu „Sulam” powiedziano: „W te wieloliczebne dni” – kiedy dni przebywania Israela w Egipcie były wieloliczebne, czyli kiedy stan wygnania doszedł do granicy, wtedy „zmarł król Egiptu”, co oznacza: „zrzucony pan egipski ze swojej wysokości i spadła jego wielkość”, i dlatego mówi się o nim, że „zmarł pan egipski”, ponieważ utrata wcześniejszego stanu dla niego równa się śmierci. A dlatego, że padł król egipski (w oczach człowieka), to przypomniał Stwórca Israel (przypomniał sobie człowiek o drodze do Stwórcy), i usłyszał modlitwę ich (modlitwę człowieka o duchowym wzroście).

I Zohar zadaje takie pytania na wypowiedziane: „Kiedy będzie ciężko tobie, to stanie się z tobą wszystko to”: czyżby zanim dopełni się wszystko co należy, niemożliwym przyjść do doskonałości? I wyjaśnia się, że wszystko, co powinni przejść, mogą przejść na miarę odczucia cierpienia, i to nie określa się ani czasem, ani ilością, a wyłącznie wielkością, poziomem odczucia.

To można zrozumieć na przykładzie: Jeżeli człowiek powinien przyłożyć wysiłek w ilości jednego kilograma, który odpowiada tysiącu gram cierpienia, to odpowiednia będzie do tego opłata, jak mówili mędrcy: „Według cierpienia wynagrodzenie”. I to, że człowiek powinien otworzyć to ciężką pracą, zanim otrzyma swoją opłatę, z tego powodu, że „nie ma światła nasłodzenia, bez życzenia otrzymać to nasłodzenie”, dlatego że nie ma napełnienia, jeżeli nie był odczuwalny wcześniej jego brak. I wysiłek, który człowiek przykłada – jest to przygotowanie do tego, żeby odczuć brak, żeby następnie była u niego możliwość odczuć w nim pełnię i napełnienie.

I powiedzmy, tysiąc gram braku – człowiek może dać je różnymi częściami, które będą różnić się jedna od drugiej jak jakościowo, tak i ilościowo. Na przykład, człowiek może przykładać wysiłki dziesięć minut w ciągu dnia – czyli żałować tego, że oddalony od Stwórcy przez dziesięć minut dziennie, a może żałować tego dziesięć minut w tygodniu lub dziesięć minut w miesiącu. On wspomina o tym, że znajduje się w oddaleniu od Stwórcy, i tylko wtedy żałuje tego.

Podobnie do tego i jakość cierpienia, wywołująca u człowieka żal wtedy, kiedy wspomina on o tym, że znajduje się w oddaleniu od Stwórcy. I chociaż to wywołuje ból, nie ma on żadnego odczucia lęku lub ostrzeżenia od tego, że oddalony – przecież są rzeczy, do których ciągnie go o wiele silniej i ból z ich powodu jest o wiele silniejszy. Wychodzi, że i jakościową stronę człowiek powinien rozważać, przyjmować do obliczenia.

Jest i w tym u człowieka wybór, ze względu na to, że powinien przejść całą drogę wysiłków i cierpień, dopóki nie przyjdzie do pełnego połączenia się ze Stwórcą tam, gdzie wcześniej odczuwane były poprzez niego cierpienia z tego powodu, że oddalony od Niego.

Lecz jest u człowieka możliwość skrócenia czasu przejścia cierpień, zwiększając tak ilość, jak i jakość odczucia cierpień, że jest on oddalony od Stwórcy. I tu niezbędnym jest wiedzieć, że jest ogromna różnica pomiędzy ilościowym zwiększeniem tych cierpień – zwiększeniem czasu ich przejścia i jakościowym zwiększeniem ich odczucia.

Dlatego żeby zmniejszyć ilość czasu, człowiek może rozpisać sobie godziny: ile czasu on może temu udzielić, nawet zmuszając siebie do tego. Czyli przy tym wszystkim, że nie życzy sobie ciało – jego egoistyczne życzenie, siedzieć i żałować oddalenia od Stwórcy, to ilość czasu, którą człowiek wydzielił dla siebie postanawiając, że on dlatego powinien wysiedzieć tyle i tyle minut lub godzin, jeżeli jest u niego przy tym silne życzenie i twardy charakter – on będzie mógł wykonać to, co sobie założył. Przecież jest to działanie, a w działaniach człowiek ma siły, aby zmusić siebie.

Lecz co dotyczy jakościowych wysiłków – jest to o wiele cięższe, gdyż nie jest w stanie człowiek zmusić siebie odczuć w sposób inny, niż odczuwa w rzeczywistości. Wychodzi, że jeżeli człowiek spróbuje przeanalizować poziom swoich odczuć, na ile odczuwa ból i męczy się z tego powodu, że oddalił się od Stwórcy, to zobaczy, że czasami odczuwa stan, kiedy jemu jest to zupełnie obojętne. I wówczas nie wie, co ma czynić – przecież nie jest w stanie zmienić swoich odczuć na jakieś inne – i wpada wtedy w stan paniki, zagubienia.

I od tego zależy długość wygnania – stanu, kiedy człowiek nie odczuwa żadnego połączenia ze Stwórcą, dlatego że trudno jest nam przyłożyć niezbędną ilość wysiłków, a tym bardziej zadbać o ich jakość. I wówczas zaczyna człowiek myśleć o tym, do jakiego poziomu odczuwa on potrzebę w związku z tym i widzi, że brak zbliżenia ze Stwórcą nie wywołuje w nim żadnego bólu i nie ma w nim nawet świadomości tego. Nie odczuwa tego, że oddalenie od Stwórcy oznacza w nim brak duchowego życia i dlatego to nie wywołuje w nim żadnego cierpienia.

I wtedy nie pozostaje nic innego, jak modlić się do Stwórcy, żeby dał jemu chociaż odrobinę smaku duchowego – żeby mógł człowiek odczuć, że jest śmiertelnie chory i potrzebuje uzdrowienia duszy. Lecz czasami się zdarza, że człowiek odczuwa stan tak głębokiego upadku – do takiego stopnia znajduje się pod władzą własnego egoizmu, że nawet i o to nie ma sił u niego prosić. Wówczas wszystko staje się mu obojętne, a stan jego określa się jako „duchowo nieżywy”, czyli są nieobecne w tym momencie w człowieku jakiekolwiek wewnętrzne pragnienia, czyli ruch do duchowego. I w takim stanie wyłącznie grupa może mu pomóc.

Ale kiedy znajduje się człowiek wśród swoich przyjaciół, zajmujących się duchowym wzrostem, nie próbując krytykować ich działań, nie wyszukując, czy są u nich myśli przeszkadzające wspólnej pracy, czy są u nich przeszkody podobne do jego przeszkód, czy próbują oni przeciwstawić się temu wszystkiemu, lub możliwe, że po prostu z tego powodu, że nawet nie próbują oni poznać siebie, dlatego są w stanie zajmować się Torą i przykazaniami… więc po co mi upodabniać się do tego wszystkiego co jest w nich? – tak on o tym myśli.

I nie jest w stanie człowiek wtedy otrzymać żadnego podtrzymania od grupy, dlatego że nie ma u niego żadnej więzi z przyjaciółmi, żadnego połączenia z nimi – przecież oni nie są godni tego, żeby można było się z nimi połączyć. I wtedy nie otrzymuje on nic od tej siły, która w nadmiarze jest w grupie. Dlatego, mało tego, że stan jego określa się jako duchowy upadek, i nie czuje on żadnej potrzeby w duchowym, lecz napełniają go myśli o własnej wielkości – że on może wszystkich nauczyć w grupie.

A grupa może pomóc wyłącznie wtedy, kiedy przyszedł człowiek do swoich przyjaciół nie ze wzniesioną głowa, z tego powodu, że jest on mądry, a oni są głupi, a kiedy odrzuca on swoją dumę i swoją wyższość.

Powróćmy do pierwszego pytania – do tego, o czym pisał Zohar: „Kiedy stan wygnania doszedł do granicy, wtedy „…zmarł król Egiptu”, gdyż utrata swojego poprzedniego stanu dla niego równa się śmierci” – przecież jeżeli człowiek nie bierze pod uwagę swoich egoistycznych życzeń, to dla egoizmu równe jest to śmierci. „I dlatego, jak spadł król Egiptu – ich pan” – jeżeli egoizm więcej nie panuje nad człowiekiem, „to przypomniał Stwórca Israel i usłyszał ich modlitwę” – otwierane wtedy u człowieka prawdziwie altruistyczne życzenia, i cała jego dalsza praca odbywa się odpowiednio do życzeń.

Tu nasuwa się wniosek, że nie pomoże żadna modlitwa, jeżeli nie przyszedł jeszcze wyznaczony termin. Lecz jeżeli to w rzeczywistości tak, więc po są wszystkie wysiłki, jeżeli tak czy inaczej Stwórca nie usłyszy takiej prośby?

Prosto mówiąc, kiedy przyjdzie wyznaczony czas, odczuje człowiek stan duchowego wzniesienia – obudzenie, wysłane jemu poprzez Stwórcę, i wtedy Israel – wewnętrzne pragnienie człowieka do Stwórcy, obudzone teraz, żałując powróci do wiary – uświadomi sobie człowiek, że życzenie „otrzymywać dla siebie” jest złem dla niego, i obróci się do Stwórcy.

Wychodzi, że człowiek może wpłynąć wyłącznie na czas, w którym cierpi. I to znaczy, że nie warto, aby człowiek czekał, aż przyjdzie czas jego zbawienia od egoizmu i myślał, że przed tym czasem prośba o ratunek nie będzie przyjęta. Mówi się o czasie, w którym człowiek cierpi – jak ilościowo, tak i w głębi, jakościowo. I jest określona ilość czasu, w ciągu którego powinna objawić się reszta danego człowiekowi cierpienia – w całej jego wielkości i odczuciu. Lecz możemy znacznie skrócić sami cierpienia tym, że wszystkie one otworzą się u człowieka w ciągu krótkiego czasu. Lecz i wtedy objawić się powinno wszystko.