W pracy naprawienia człowieka są dwa stany: jeden – wiara, drugi – Tora. W stanie wiary on nie może być uniżonym, i dlatego nie może całego siebie oddać Stwórcy, jak to ma miejsce w grupie prosto wierzących.

Dlatego na początku pracy nad sobą, człowiek powinien przyjąć na siebie wiarę ponad wiedzę i rozum w tym, że nawet jeżeli wszystkie jego egoistyczne życzenia, które są nazywane narodami świata w nim, powstają przeciwko jego wewnętrznej pracy nad sobą, która nazywa się Israel w nim, on nie na życie, a na śmierć powstaje przeciwko nim, mówiąc sobie, że wierzy w Stwórcę i życzy sobie wierzyć Jemu całym swoim sercem i duszą, przyjmując na siebie obowiązek kochać Stwórcę, chociaż nie ma w nim jeszcze żadnego odczucia do Niego, wyłącznie ustami mówi to, a wszystkie odczucia są przeciwko jego postanowieniom, lecz w działaniach i słowach on może zmusić siebie działać tak, jakby naprawdę kochał Stwórcę, wbrew swoim odczuciom.

Takie działania człowieka nazywane są „Itaruta deletata” – pobudzenie z dołu, na które następnie wysyła Stwórca swoje „Itorerut mi lemala” – pobudzenie z góry.

Lecz nie od razu otrzymuje człowiek podobną odpowiedź od Stwórcy, i nie odczuwa zbliżenia ze Stwórcą, odczuwa Go nie więcej, niż było do przyłożenia swoich wysiłków wbrew wszystkim życzeniom i dowodom ciała, że on oczekiwał odpowiedzi Stwórcy, lecz nie otrzymał jej nawet po swoich wielokrotnych próbach wysiłku wbrew swojemu rozumowi, nie otrzymał podtrzymania odczucia ważności duchowego, a znajduje się w tym samym stanie, co i do dokonania swoich wysiłków w wierze przeciwko życzeniu ciała i dowodom rozumu.

Lecz człowiek powinien uświadomić sobie, że jeżeliby otrzymał natychmiast odpowiedź od Stwórcy na swoje działania, to mogłoby to przyjąć rodzaj wynagrodzenia, a za wynagrodzenie, szczególnie duchowe, gdyż najmniejsze duchowe wynagrodzenie jest większe, niż największe wynagrodzenie w naszym świecie, ciało jest gotowe pracować nawet przeciwko swoim życzeniom tylko wyłącznie dlatego, żeby otrzymać to, co życzy sobie otrzymać – odczucie tego, że warto pracować dla Stwórcy ze względu na wynagrodzenie w postaci szczególnego duchowego wynagrodzenia.

Dlatego, jeżeli człowiek po swoich wysiłkach wbrew ciału życzy sobie od razu otrzymać wynagrodzenie, to podobnie do tego, że już zawczasu, jeszcze do rozpoczęcia pracy, planował i wyobrażał sobie te wyniki, żeby dalej nie trzeba było przykładać wysiłków przeciwko ciału.

Z tego wynika, że przy swoim postanowieniu o przyjęciu drogi wiary w sterowanie Stwórcy, człowiek oczekuje określonych warunków, co zupełnie jest niedopuszczalne dla drogi wiary. Dlatego nie może przebywać w stanie przyjęcia wiary, gdyż stwierdza, iż jest on uniżony do takiego stopnia, że nie może przyjąć na siebie drogi wiary i sterowania Stwórcy lub nie ma u niego odpowiedniego nastroju, i dlatego powinien oczekiwać na pasujące warunki, tymczasem zobowiązanie przyjąć wiarę bez żadnych warunków jest zesłane na każdego człowieka wszędzie i zawsze. Wtedy jak więź z Torą może istnieć, jeżeli człowiek znajduje się już na poziomie Israel, jeżeli on rzeczywiście zasługuje, aby być w połączeniu z Torą.

Dlatego on powinien zawczasu sprawdzić swój duchowy stan, odczuć swoje poniżenie, zawczasu naprawić siebie tym, że uczy się Tory jako środka samonaprawy, a kiedy kończy samonaprawę, sięga poziomu Israel, rozpoczyna uczyć się Tory jak imion Stwórcy – osiąga Stwórcę w postaci światła przy wykonaniu duchowych przykazań.

Lecz i podczas zajęć Torą i przykazaniami, człowiek powinien iść w dwóch liniach, stanach – prawej i lewej, jak podczas odczucia doskonałości, tak i podczas odczucia jego braku: z jednej strony powinien dziękować Stwórcy, a ten, kto odczuwa, że otrzymał wiele dobrego, może więcej dziękować.

Dlatego kiedy człowiek zajmuje się Torą i przykazaniami, w tym czasie zobowiązany jest znajdować się w odczuciu doskonałości swojego stanu, tak jakby Stwórca zbliżył go do siebie, aby służył Jemu. Lecz człowiek nie powinien okłamywać siebie, wmawiając sobie, że już rzeczywiście osiągnął poziom służenia Stwórcy, wówczas kiedy jeszcze nie ma w nim zupełnie takiego odczucia.

Dlatego nie może on prawdziwie podziękować Stwórcy za swoje przybliżenie, lecz powinien powiedzieć, że bez względu na to, że znajduje się w najniższym z możliwych stanów – cały jest nasiąknięty własnym egoizmem i nie jest w stanie niczego dokonać wyżej, w oderwaniu, wbrew swojemu rozumowi, i bez względu na to Stwórca dał jemu myśli i życzenia zajmować się Torą i przykazaniami, i dał jemu odrobinę sił, aby mógł przeciwdziałać swoim krytycznym myślom, które pokazują dowody przeciwko pracy dla Stwórcy i wysuwają stwierdzenia przeciwko tej drodze – jednak jest u niego odrobinę połączenia z duchowym, i wtedy człowiek powinien zwrócić uwagę na to i wierzyć, że Stwórca zajmuje się jego rozwojem i prowadzi go drogą do siebie.

W takim wypadku może on już cieszyć się tym, że Stwórca steruje nim, i że te upadki, odczucie swego niskiego stanu, idą od Stwórcy – człowiek zobowiązany wierzyć, że duchowe wzniesienia daje jemu Stwórca, i nie może stwierdzać człowiek, że on sam czyni sobie duchowe wzniesienia, a to sam Stwórca życzy sobie zbliżyć go, i dlatego daje mu odczucia duchowego wzniesienia i pragnienia. Tak samo i stan duchowych upadków pochodzi od Stwórcy i człowiek powinien wierzyć, że to pochodzi od Stwórcy i przychodzi dlatego, że Stwórca życzy sobie zbliżyć go.

Dlatego nawet w stanie duchowego upadku, człowiek zobowiązany jest dokonywać każde swoje działanie, które jest w stanie dokonać, tak jakby znajdował się w stanie duchowego wzniesienia, a nie upadku. To, że on może wysiłkiem woli pokonać swój duchowy stan upadku i dokonać cokolwiek, nazywa się „Itaruta deletata” – wysiłek z dołu.

Każde jego działanie w stanie duchowego upadku, kiedy on wierzy, że takie jest życzenie Stwórcy, doprowadza go do zbliżenia ze Stwórcą jeszcze bardziej niż w stanie duchowego wzniesienia, tym, że sam zaczyna odczuwać, że Stwórca wznosi go do siebie, dlatego że za pomocą swoich sił znalazł możliwość ocenić swój stan i samemu zbliżyć się ze Stwórcą tym, że rozpoczyna ze stanu swojego duchowego upadku dziękować Stwórcy, i to oznacza zbliżenie się z Nim, gdyż zaczyna odczuwać, że Stwórca błogosławi go właśnie teraz, i przestaje odczuwać niedoskonałość swojego stanu.

Jest to możliwe wyłącznie wtedy, kiedy zajmuje się Torą i przykazaniami. Lecz człowiek zobowiązany udzielić odrobinę czasu krytyce swojego stanu, znajdując się w lewej linii, dlatego że to daje jemu możliwość zwrócić się w modlitwie o naprawienie swoich braków. Lecz niezbędnym jest prowadzić to właśnie w czasie odczucia swojego stanu doskonałości, kiedy człowiek, dzięki swoim odczuciom Stwórcy za to, że Stwórca zbliżył go nawet odrobinę do siebie – właśnie wtedy jest czas otrzymywania odpowiedzi na swoje prośby, przeszłe odczucia niedoskonałości swojego stanu, które odczuwał znajdując się w pracy w lewej linii.

Wychodzi, że modlitwa wynika nie w czasie, kiedy człowiek odczuwa swój stan uniżenia i niedoskonałości, ponieważ doskonały Stwórca nie może być w połączeniu z niedoskonałym człowiekiem, a wówczas, kiedy człowiek przeszedł w stan swojej doskonałości, nie dlatego, że odczuwa siebie jak doskonałość, a dlatego, że odczuwa siebie uniżonym i nikczemnym, on uważa swoje połączenie z duchowym za ogromny prezent od Stwórcy, i z tego powodu pojawia się w nim odczucie nie swojej doskonałości, a małej więzi jego, nikczemnego, z doskonałością Stwórcy, odczuwając to, że i to nie należy się jemu, i to właśnie jest czas otrzymywania odpowiedzi – napełnienia swojego wcześniejszego odczucia w stanie lewej linii.

Z wyżej powiedzianego staje się jasne, jak mogli mędrcy jednocześnie powiedzieć o niezbędności bycia uniżonym i dumnym – chociaż te dwie przeciwności znajdują się w jednym obiekcie, lecz mogą być w nim w różnym czasie: kiedy przyjmuje sterowanie Stwórcy ponad rozum, kiedy ciało przeciwne jest wszystkim jego dowodom, i zaprzecza jemu wszystkimi możliwymi metodami i przykładami innych ludzi – tu on powinien być dumny w swoim sercu i nie zwracać uwagi na jego dowody, a zaprzeczyć, że rozumie więcej niż reszta ludzi.

Lecz w czasie zajęcia Torą i przykazaniami on widzi, że nie ma w nim żadnego pojęcia o tym, czego się uczy – wtedy zakazano jemu być dumnym, mówiąc sobie, że jeżeli nie rozumuje tego, czego się uczy, nie ma żadnego sensu uczyć się, a powinien powiedzieć sobie, odczuwając swoje poniżenie, że chociaż nic nie rozumie z ksiąg, to nie sprowadza go to z drogi na bok. A zobowiązany uświadomić sobie swoją nikczemność i powiedzieć, że ma połączenie z duchowym większe, niż ma większości ludzi w tym świecie, mimo iż jemu się to nie należy, i odczuwać radość nawet od tej najmniejszej więzi ze Stwórcą.