Usłyszałem 10 dnia Nisan, 31 marca 1947 r.
Pewność – jest to odzienie dla światła, które nazywa się „życie”. Ponieważ nie ma światła bez kli. Dlatego światło, które nazywa się światłem życia, nie może świecić tak po prostu, a zobowiązane jest obłóczyć się w jakieś kli, życzenie. A życzenie wypełnione światłem życia nazywa się „pewność”, ponieważ człowiek widzi, że każdą trudną sprawę jest on w stanie wykonać. I wychodzi na to, że światło poznania i odczuwa się w tym kli pewności. Dlatego miara życia człowieka mierzona jest miarą odczucia pewności, miarą światła, które świeci w kli. I dlatego mierzone jego życie tą miarą, w jakiej otwiera się w nim pewność. Ponieważ pewność, którą posiada – określa miarę życia w nim.
Dlatego człowiek może sam zobaczyć, że cały czas, dopóki znajdował się on w odczuciu życia, pewność świeci jemu we wszystkim i nie widzi on, co mogłoby jemu zaszkodzić osiągnąć pożądany cel. I dlatego światło życia, siła z góry, świeci mu i przekazuje wyższe, „ponadludzkie” siły, ponieważ Wyższe światło nie jest ograniczone w możliwościach swoich, jak są ograniczone siły materialne.
Kiedy światło życia znika z człowieka, co jest odczuwalne jako strata miary siły witalnej, człowiek staje się mądralą i filozofem – każdy swój ruch on ocenia, warto go dokonywać czy nie, i staje się ostrożny, a nie płonący i ukierunkowany jak przed tym, kiedy zaczął opuszczać się z silnego życiowego poziomu.
Brakuje rozumu człowiekowi, żeby powiedzieć, że cała nabyta przez niego mądrość i chytrość, którymi sądzi każde zjawisko, jest dlatego, że zniknęło z niego światło życia, które kiedyś przebywało w nim, że światło życia, które wcześniej dawał mu Stwórca, było miarą wszystkich jego działań. A teraz, kiedy on znajduje się w stadium upadku, nieczyste egoistyczne siły (sitra achra) otrzymują możliwość zjawić się w nim z jakby sprawiedliwymi pretensjami.
Rada w tym wypadku może być taka – człowiek powinien powiedzieć sobie: „Teraz nie mogę mówić ze swoim ciałem i kłócić się z nim, dlatego że jestem martwy. I czekam na wskrzeszenie tego martwego ciała. A póki co zaczynam pracować „ponad rozum”, czyli mówię swojemu ciału, że we wszystkich swoich pretensjach ma racje, i zgodnie z rozumem nie ma mi czego zarzucić lub zaprzeczyć. Lecz mam nadzieje, że zacznę pracę od nowa. A teraz przyjmuję na siebie Torę i przykazania (pracę z zamiarem „dla Stwórcy”) i staję się tym, o którym powiedziano: „podobny do nowonarodzonego”. I czekam od Stwórcy swego ratunku (od egoizmu) wierząc, że On obowiązkowo pomoże mi, i ponownie powrócę na prostą drogę do Niego.
A kiedy ponownie nabędę siły duchowe, wtenczas będzie wiedział, co ci odpowiedzieć. Lecz teraz jestem zobowiązany poruszać się „ponad wiedzę”, dlatego że brakuje mi świętego (dla Stwórcy, oddawanie) rozumu. Dlatego ty, moje ciało, możesz pokonać mnie swoim rozumem. Dlatego nie mam innej drogi, jak tylko wierzyć mędrcom, którzy wskazują mi wykonanie Tory i przykazań (naprawienie oddawaniem) wiarą ponad mój rozum i wierzyć, że siłą wiary stanę się godny pomocy z góry, jak powiedziano: „Temu, kto przyszedł naprawić się – pomagają z góry”.